poniedziałek, 29 grudnia 2014

Wigilia!

Fire

 Obudziłam się rano pół-świadomie rozwalona na łóżku w wilczej postaci. Po prawie piętnastu minutach wreszcie zwlokłam się z leża, ale silne zderzenie mojego łba z ziemią uświadomił mi, że właśnie patrzę na świąteczną choinkę, a za nią wisiał kalendarz, który definitywnie wskazywał na to, że dziś 24 grudnia. Ta wiadomość z megafonem w ręku obiegła każdą komórkę mojego ciała, aż wreszcie ten wytrwały maratończyk dotarł do mózgu, któremu natychmiast nakazał obudzić Oruko i Donata tak brutalnie, jak gościu z megafonem mój śpiący móżdżek.
 -Wstawaj draniu! - wydarłam się.
 -Coooo... - usłyszałam w odpowiedzi, tak więc postanowiłam użyć czegoś większego kalibru.
 -Zarąbali ci katanę! - basior w 1/5 sekundy zerwał się na równe nogi a jego oczom ukazała się dobrze znana mu wilczyca z uśmiechem na pysku. Tak, to byłam ja.
 -Śmieszne - mruknął kiedy tylko zaobserwował swój "święty" przedmiot na tablicy na ścianie.  Ja natomiast skierowałam się w stronę pokoju Donata.
 -Doooonacik, hop hop hop hop! - zawołałam i zabrałam mu kołdrę. Ten jednak nie był zbyt zachwycony, ale kiedy tylko usłyszał pytanie "Czy wiesz, co dzisiaj za dzień?" zanim się obejrzałam on już był przy szafie, a na łóżku leżały już tylko ubrania do przebrania.

Donat

 Po paru minutach byłem już na zewnątrz i biegłem po Kiwiego. Obudziłem go pospiesznie i przekazałem mu wiadomość. Koń wstał powolnie, otrzepał się i popatrzył po moich rękach.
 -No już, już! - zaśmiałem się. - Chodź. - Poprowadziłem go do naszej nory i stamtąd wydostałem marchewki. Poczęstowałem wniebowziętego rumaka, a ten zaczął krążyć wokół mnie kłusem. Bardzo mnie to rozbawiło, ale nagle zauważyłem Fire. Wyszła na polanę.
 -To co, jedziemy? - zapytała.
 -Tak! - krzyknąłem, a Kiwi zawtórował. Wilczyca posadziła mnie na jego grzbiecie, a zaraz za mną usiadł Oruko, Fire biagła obok. Po kilkunastu minutach, a może nawet nie, byliśmy na miejscu.

Oruko

 Kiedy tylko dotarliśmy na miejsce, Fire wręcz wpadła na drzwi.
 -Opanuj się trochę... - uśmiechnąłem się.
 -Nieeee, raczej nie. - odparła, a Donat zaśmiał się tylko. Przewróciłem oczyma i wszedłem za nimi do korytarza. Pochodnie w momencie zapłonęły. Nawet nie zauważyłem, że Kiwi wepchał się za nami. Biegiem ekspresowym przemierzyliśmy przedsionek i już staliśmy przed bramą wejściową, którą wilczyca bez wahania otwarła, o ile nie wyważyła.
 -Siema eńki! - wrzasnęła na wejściu, ale spostrzegła, że w środku jest tylko Kanora, Tachi i dziadek, co nie lada ją zdziwiło.


Kanora

 -Odbiło ci? - przywitałem się grzecznie.
 -Tak. - odpowiedziała bez najmniejszego zawahania i przywitała się z dziadkiem, oczywiście nie tak jak ja. - Gdzie reszta?
 -Na wakacjach.
 -Jest zima.
 -To na feriach.
 -Jest grudzień.
 -No kobieto, no! - zdenerwowałem się wreszcie, a reszta towarzystwa wybuchła śmiechem.
 -Idziemy po choinkę? - zapytał Donat siedzący już na blacie, z resztą tak jak i ja i Tachi.
 -Czekamy jeszcze na parę osób, już nawet wiem jak to zrobimy. - uśmiechnąłem się na myśl o moim zacnym planie wniesienia drzewa do podziemi. Kot popatrzył na mnie niepewnie, ale zaraz zabrał ze sobą Tachiego i popędził gdzieś.

Dziadek

 Chociaż było zaledwie 7 (Fire: o zgrozo) osób nagle, w przeciągu kilku sekund zrobiło się głośno. Za to właśnie kocham to miejsce - zawsze jest jak powinno, raz cicho i spokojnie, raz głośno i zabawnie. Przyglądałem się dzieciom. Przez chwilę jakby planowały coś między stołami, a za chwilę zaczęły biegać dookoła pomieszczenia, aż wreszcie Tachitsuku przylepił się do Kanory, a ten wziął go na ręce, jednak panda wolała usiąść na wyspie. Donat już po chwili był obok i znów zajęli się rozmową.
 -Co o tym myślisz, dziadku? - zapytała wilczyca, a dopiero wtedy zorientowałem się, że o czymś mówili.
 -Przepraszam, co? - "obudziłem" się, a reszta zaśmiała się.
 -Żeby na ten rok sprawić sobie jakiś długi stół, bo tamten jest o wiele za krótki. W końcu w tym roku dołączyło kilkanaście osób... - wyjaśnił Kanora.
 -Tak, chyba tak. - stwierdziłem po chwili namysłu, chociaż odpowiedź była oczywista.
 -Trzeba jeszcze podzielić obowiązki, do choinki potrzebuję... oprócz siebie, rzecz jasna, Kiwiego, najlepiej dzieci, a w szczególności Donata, no i kto tam sobie chce.
 -Ja proponuję żeby wysłać Chase'a i Misaran w miasto, jeśli będą w stanie się wyrobić. - zaproponował Oruko.
 -Cóż, myślę, że dobrze byłoby zabrać tylko jednego z nich, najlepiej Misaran, bo Chase'a się z kuchni nie wyciągnie, jeśli wszystko nie będzie idealnie, a z nią powinien iść ktoś, kto by ten ewentualny stół targał, no i ktoś kto jej pomoże. - odezwała się Fire.
 -To może pójdzie z Heishiou? - stwierdziłem.
 -Dobry pomysł. - Kanora zastanowił się chwilę. - Ale... Hikibe na pewno się do czegoś przyda, a już to widzę, jak on Misaran z Heishiou puszcza gdziekolwiek, kiedy ma możliwość z nimi iść. - zaśmiał się.
 -A nawet jeśli będzie bezużyteczny, jak będzie myślał o "siostrzyczce". - dodała wilczyca.

Terra

 Kiedy tylko złapałam za klamkę od drzwi do gildii od razu pomyślałam, że pewnie skoro dzisiaj wigilia w środku są tłumy. Zajrzałam ostrożnie do środka, jednak zastałam tylko niewielką grupę przy barze, a między nimi... dziadek...? Przyznaję, to mnie zdziwiło. Podeszłam do zgromadzenia.
 -O, Terciak, siemanko! - zawołała Fire na wejściu.
 -Cześć. - przywitałam się. - Tylko mów głośniej, bo te dzikie tłumy cię zagłuszają.
 -Cóż, jest jeszcze całkiem wcześnie, ale też nas to zdziwiło. - powiedział Oruko. Pogłaskałam Kiwiego po pysku, a Santino już dopadł swoje towarzystwo.
 -O czym mówicie? - zapytałam.
 -Dzielimy obowiązki na wigilię. - odpowiedział dziadek.
 -Właśnie, wracając do tematu... na czym skończyliśmy...? - cała grupa zastanowiła się chwilę.
 -A tak, Heishiou. - przypomniał sobie Kanora. - A ty, Terra?
 -Co ja?
 -Poszłabyś z Misaran po stół?
 -Po jaki stół?! - kompletnie nie wiedziałam o co chodzi.
 -Musimy kupić stół do gildii, bo ten, który mamy jest mały. - wyjaśniła wilczyca.
 -No mogę iść, ale my go nie uniesiemy, a nawet jeśli to nie doniesiemy. - zaznaczyłam ostatnie słowo.
 -Dlatego właśnie jak utniemy choinkę wyślemy Donata z Kiwim do was, żeby wam pomogli. - tłumaczył Oruko. Wtedy już wszystko wydało mi się logiczne.
 -Noo, dobra. W sumie czemu nie. A Sant?
 -Chyba będzie pomagał z ozdobami, a jak wrócicie to ubierzemy choinkę i udekorujemy gildię.
 -Aha.

Santino

 Terra i reszta omawiała coś w sprawie gildii, jednak nie ten temat mnie zainteresował. Razem z Donatem i Tachitsuku omawialiśmy prezenty.
 -Co byś chciał dostać, Tachi?
 -Ja? Ja bym chciał... kokardkę dla misia. - zachichotaliśmy z Donatem.
 -Ale coś dużego! - wyjaśnił Donat.
 -To ja bym chciał... sanie świętego Mikołaja.
 -Ale nie aż tak...! - wybuchliśmy śmiechem. Tachi na początku był zdezorientowany, ale też zaczął chichotać po chwili.
 -Ja na przykład - odezwał się Donat, kiedy już przestał się śmiać. - chciałbym siodło dla koni, mógłbym wtedy jeździć na Kiwim trochę wygodniej.
 -A ja bym chciał dostać... czekaj... kurde, nie wiem. - chłopaki roześmiali się.
 -To ja bym chciał przyjaciela dla mojego misia. - zadecydował Tachi.
 -To będzie miał już dwóch.
 -Jak to?
 -No... drugiego misia i ciebie. - wyjaśniłem. Tachi zamyślił się chwilę najwyraźniej chcąc rozszyfrować, co powiedziałem. Nagle coś huknęło. Wszyscy, łącznie z dorosłymi obróciliśmy się w stronę kuchni.

Sirius 

 Starałem się uspokoić trochę Chase'a, który najwyraźniej nie widział nic "CHOREGO" we wstawaniu o trzeciej nad ranem, żeby zdążyć wyszykować wszystko na obiad.
 -Ale zdążysz...!
 -Zdążę, jak nie będziesz mi zawracał głowy! - wściekał się.
 -Chciałem ci pomóc! - argumentowałem.
 -Wystarczy, że wywaliłeś miskę, idź, poradzę sobie. Tamci na pewno cię potrzebują. Westchnąłem głęboko i wyszedłem z kuchni.
 -Co wy tam robicie? - przywitała mnie Fire.
 -Wiesz, jak kogoś widzę rano to mówię mu "cześć" ale chyba jestem jakiś staroświecki. Grupa zaśmiała się. Podszedłem do lady i stanąłem na tylnych łapach, żeby dosięgnąć blatu.
 -To dowiemy się? - drążył Kanora.
 -Widzę że nikt mnie nie słucha... - mruknąłem pod nosem ironicznie. - Chciałem pomóc Chase'owi w szykowaniu, bo siedzi tam od trzeciej rano i uparcie twierdzi że to całkowicie normalne.
 -W jego świecie. - skomentowała Fire. - A teraz, cześć.
 -Na nareszcie! - zaśmialiśmy się. - A tak poza tym, macie dla mnie coś do roboty? - zapytałem.
 -Możesz iść poszukać Ris-Tai'a, obiecał że kupi prezenty, dowiedz się czegoś.
 -Ugh, to będzie trudne... - mruknąłem i skierowałem się w stronę wyjścia.

Ris-Tai

 Obudziło mnie pukanie. No i ostrzegawcze syczenie węży. Pukanie. O dziwo. Zazwyczaj nie zdarzało się, żeby ktoś pukał. Najczęściej po prostu wchodzili, o co niemal nie przypłacili życiem parę razy, mają szczęście, że tylko połowa moich węży jest jadowita, a te jadowite mają nakaz trzymania się z dala od drzwi. W sumie jest kilka osób, które mogłyby dziabnąć, ale nie chcę mieć kłopotów. Jednak pukanie do drzwi wydało mi się czymś przyjemnym, ttak więc poprosiłem gościa. Przez chwilę drzwi były jeszcze zamknięte, ale po chwili powolnie zaczęły się uchylać. Niskie zwierze o białym futrze. Przez chwilę zastanawiałem się, kto to, bo nie Fire, ona wchodzi natychmiast, a poza tym jest jeszcze większa ode mnie, więc to nie ona. No tak, Sirius.
 -Wchodź, jadowite są dalej, a skoro pozwoliłem to reszta też nie ugryzie. - mruknąłem przez ramię, jako że spałem skierowany w stronę ściany. Drzwi otworzyły się szerzej. Podniosłem się lekko i podrapałem po głowie. - Chcesz coś? - pies stanął jak na baczność.
 -Kazali mi... dopytać się o prezenty... - wydukał tylko i niemal nie zemdlał na widok gadów.
 -A, tak... dzisiaj idę jeszcze po kilka, tak to mam... - ziewnąłem. Biały tylko przytaknął, pożegnał się i wyszedł. A ja znów padłem na łóżko.

Misaran

 W korytarzu natknęliśmy się na Siriusa wychodzącego z pokoju Ris-Tai'a. Zaciekawiło mnie to.
 -Cześć. - przywitałam się.
 -A, cześć. - wzdrygnął się na mój głos.
 -Co jest? - zapytałam zdziwiona.
 -Przed chwilą byłem w pokoju Ris-Tai'a, wiesz już co? - zaśmiał się. No tak, teraz już wiem. Razem ruszyliśmy w kierunku gildii. Otworzyłam bramę. Sen wbiegła pierwsza i natychmiast pojawiła się obok swojej grupy i wbiła się w rozmowę. O dziwo było w miarę pusto. Przywitałam się z tymi, którzy już dotarli. Przedstawili mi swój plan odnośnie tegorocznej wigilii. W tym momencie zorientowałam się, że to przecież dzisiaj. Chciałam wejść do kuchni, ale Sirius kategorycznie zabronił, stwierdził, że w środku jest bestia. Zignorowałam go, ale kiedy tylko uchyliłam drzwi od kuchni... zauważyłam... potwora. Chase kiedy tylko usłyszał skrzypienie drzwi rzucił w nie talerzem, ale na szczęście zdążyłam je zamknąć.
 -Dobra, już rozumiem. - wydyszałam, a członkowie roześmiali się.
 -O, Misaran, gdzie masz braciszka? Właśnie wymyśliłem dla niego robotę.
 -A nie wiem, ja nie niańka. - odparłam bez przejęcia.
 -Ta, nie to co on. - dopowiedział Heishiou, a gildię przeciął niesamowicie głośny śmiech.
 -To co, idziecie po tę choinkę? - zapytała Terra, kiedy śmiech już ustał.
 -Zaczekamy na braciszka. - odpowiedział Kanora.
 -O, idzie. - mruknął Heishiou niezadowolony. Do pomieszczenia właśnie wszedł braciszek, i kiedy tylko zauważył obok mnie basiora, natychmiast skierował się do niego żeby go o coś wyzwać ale kiedy doszedł, już miał coś powiedzieć ale rudzielec mu przerwał.
 -Masz świąteczną robotę.
 -Ja...? - zdziwił się.
 -Nie, święty Mikołaj! - warknęła Fire, a wszyscy znów się roześmiali.
 -On na pewno. - odszczeknął Hikibe.
 -Otwierasz skrzydła i lecisz się rozejrzeć za choinką, my pójdziemy za tobą, jak znajdziesz to się do nas wrócisz i nas zaprowadzisz. - wyjaśnił.
 -Oo.

Hikibe

 Jeszcze kilka minut pogadaliśmy i wyruszyliśmy - dzieci w tym czasie przyniosły wszelkie sanki jakie znalazły na terenie gildii, a zebrało ich się 5. Rozdzieliliśmy się przy wyjściu - Misaran i Terra poszły po stół, a ja, dzieci, Kanora i Kiwi poszliśmy w las. Kiedy tylko straciliśmy dziewczyny z oczy aktywowałem przemianę i wzniosłem się w niebo w poszukiwaniu tej piekielnej choinki. Rozglądałem się, ale przez pierwsze 10 minut niczego nie znalazłem. Wróciłem do grupy i zadecydowałem, że skierujemy się w inną stronę. Tak dopiero, po 15 minutach znalazłem cały las iglasty. Wytężyłem wzrok, w poszukiwaniu jakiegoś ładnego drzewko. Te, które znalazłem mierzyło 3 metry, miało ładne gałęzie i ledwo było widać pień, więc uznałem, że się nadaje. Wróciłem do grupy.
 -Mam krzak! - krzyknąłem jeszcze w powietrzu, a dwa metry nad ziemią zacząłem dezaktywować przemianę, a skrzydła zniknęły pół metra nad nią. - Chodźcie, zaprowadzę was! - zawołałem. Do Kiwiego było przywiązane kolejno wszystkie pięć sanek, a na nich po kolei Sen, Tachitsuku, Donat i ostatni Santino, którego znosiło na wszystkie strony.
 Cała droga zajęła nam niecałe 10 minut, a dzieci natychmiast wzięły się za ocenianie i przymierzanie do ubierania. Kanora popatrzył na drzewo i zastanowił się chwilę.
 -To jak, podoba się? - zapytał.
 -TAAAAK! - wrzasnęły i zaczęły ustawiać sanki.
 -No więc jak masz zamiar to teraz zrobić? - zapytałem.
 -O tak właśnie. - mruknął i machnął ręką, z której wytworzyła się płaska, ostra i całkiem spora platforma, która bez trudu przecięła pień. Choinka chwilę jeszcze stała, po czym cały las przecięło irytujące skrzypienie pnia, a tan powolnie runął na wszystkie pięć sanek kolejno.
 -Aha... - wydusiłem z siebie.
 -Chodź, musimy mu pomóc ruszyć. - oznajmił rudy i złapał w zęby, już jako wilk, za sznur i pociągnął. Przyłączyłem się do niego, kiedy tylko znów włączyłem przemianę i szarpnąłem. Koń również ciągnął, ale całkiem sporo czasu zajęło nam ruszenie "konstrukcji". Kiedy tylko jednak wystartowaliśmy Kiwi sam doskonale sobie radził, a chwilami to nawet drzewo jadąc na sankach go popędzało, bo w końcu wpadłoby na niego.

Diablo

 Kiedy tylko wszedłem do gildii, wybił mnie z tropu fakt, że było tak pusto. Rozejrzałem się po całości. W sumie w środku byli tylko... no właśnie. Jeszcze bardziej przykuł moją uwagę dziadek. Obok niego siedziała jeszcze Fire, Oruko i Heishiou.
 -Co tu tak cicho? - zapytałem.
 -Co ty nie powiesz... - westchnęła. - Wszyscy są zajęci przygotowywaniem wigilii. Z resztą, wy też moglibyście coś zrobić. Gdzie reszta trójcy?
 -Nie wiem, nie pilnuję ich. - odparłem i usiadłem obok nich. W tym momencie otwarły się drzwi. Do pomieszczenia weszli Kessa i Sammy.
 -Dobry. - przywitał się Soul. - Pusto. - dodał, a cała czwórka zaśmiała się. - No co?
 -Podobno wszyscy się o to pytają. - wyjaśniłem. - To co mamy zrobić?
 -Idźcie do piwnicy i poszukajcie czegoś na choinkę. - nakazała. - Ja idę zobaczyć, czy Nokusachi i Tifuś nie przyszli. - rzuciła i ruszyła w stronę pracowni mechanika. My natomiast poszliśmy do klapy i uchyliliśmy ją wspólnymi siłami, aż ta wreszcie otwarła się do końca. Uderzyła o ziemię, a z dołu wyleciało pełno kurzu. Kaszleliśmy jeszcze kilka minut.
 -Fire, daj ognia! - zawołałem, a wilczyca wyszła z pracowni z chłopakami, zajrzała do szafek Kanory i wygrzebała pochodnię, po czym podpaliła ją  podała mi. Podziękowałem i zeszliśmy do piwnicy.

KessaSoul

W środku było przerażająco ciemno, ale pochodnia trochę to wszystko rozjaśniła. Kiedy zeszliśmy po drabinie, a później jeszcze schodach, w dół, trzeba było jeszcze otworzyć drzwi. Ja, swoją drogą, jeszcze nigdy tu nie byłem, nie wiem jak oni, a teraz jeszcze miałem czegoś szukać. Wydawało mi się to mało możliwe. Diablo otworzył drzwi, a za nimi skrywał się gigantyczny magazyn.
 -No, to życzcie nam powodzenia. - zaśmiałem się dość ironicznie, będąc już teraz pewien, że nie znajdziemy tych lampek i innego dziadostwa. Rozejrzałem się. Na ścianie wisiało kilka pochodni. Wziąłem naszą od basiora i rozświetliłem. Tu już nic się nie zapalało po wejściu. Widocznie rzadko korzysta się z tego wejścia. Kiedy wreszcie zapaliłem wszystkie, powiesiłem naszą pochodnie na miejsce innej, której jeszcze nie zapalałem. Ja natomiast położyłem na jakimś pudle i odruchowo przeczytałem napis na nim. Można było znaleźć tu mnóstwo bezsensownych rzeczy, ale ani śladu po bombkach. Przeszukiwałem kolejno każde pudło, ale nic. Znalazłem naklejki takie jak "akta", "członkowie", "1 mistrz" czy "Kanora". Bardzo mnie korciło, żeby zajrzeć do chodźby jednego, ale się powstrzymałem.
 -Mam!

Sammy

 Zauważyłem zakurzone, kartonowe pudło z napisem "Boże Narodzenie" i natychmiast zawołałem chłopaków.
 -Szybko. - stwierdził usatysfakcjonowany Kessa i pomógł mi wyjąć pudło, jako że było całkiem wysoko i oboje do niego nie dosięgaliśmy. Przejął je Diablo, a Soul wziął naszą pochodnie, wyprowadził nas, a następnie wrócił się i pogasił pozostałe, aż wreszcie skończył. Wynurzył się z otworu i zakaszlał. W tym momencie do gildii wszedł Kanora, Hikibe, Kiwi i dzieci.
 -TAAAK! - wrzasnęły i przebiegły obok niego, po czym rzuciły się na pudło. Kanora natomiast na widok Kessy w piwnicy zachichotał, ledwo powstrzymując się od śmiechu. Był on w końcu cały w kurzy, a twarz miał czarną.
 -Oruko, chodź no. - zawołał Hkibe, a wołany zaraz do niego przydreptał w swojej wilczej postaci i wyszli, a dzieci wzięły się za rozpakowywanie. Wyszedł wreszcie z włazu i zamknąłem go, żeby dzieci się tam nie dostały. Już miał iść się umyć, kiedy brama znów się otworzyła. Spojrzałem w ich kierunku.
 -Odsuńcie się! - wrzasnął Hikibe i sam odskoczył. Wszyscy z osobna złapaliśmy na małych i odsunęliśmy je od środka, a do pomieszczenia wjechała wręcz choinka. Dzieci natychmiast się nam wyrwały i pobiegły ją obejrzeć.
 Musieliśmy ją jeszcze podnieść, bo wjechała po zalodzonych przez Oruko schodach na poziomo. Kilkanaście minut najęło nam stawianie jej, aż w końcu basior zamroził jej spód, aby stała, a resztę zostawiliśmy dzieciom.

Felix

 Niesamowicie zadziwił mnie widok jadącej holem choinki, więc poszedłem się ubrać i zbadać sytuację. W głównym pomieszczeniu gildii dowiedziałem się, że Sire, Nokusachi i Firuoki poszli rozejrzeć się za jakimiś dodatkowymi świecidełkami, Donat zagrał Kiwiego i popędził do Misaran i Terry, które poszły kupić nowy stół, a Tachi, Sen i Santino właśnie oglądali ozdoby, które Diablo, Sammy i Kessa przynieśli z piwnicy. Byli tam jeszcze dziadek, Kanora, Oruko i Hikibe. Nagle między nagami przemknął mi niewielki wąż, zawrócił i podniósł się. Zorientowałem się, że ma coś w zębach. Przejąłem od niego podziurawioną od zębów kartkę i przeczytałem, co tam pisało. Nim się obejrzałem, węża już nie było.
 -Od Ris-Tai'a? - usłyszałem Kanorę.
 -Aa. - przytaknąłem i podałem mu papier. - Pisze, że poszedł po prezenty. - szepnąłem, żeby młodzi nie usłyszeli.
 -Felix, Felix, Felix, Felix! - usłyszałem za sobą Doanta.
 -Będziesz z nami ubierał choinkę? - zapytał Tachi. Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, oni widocznie podjęli za mnie decyzję. Zgodziłem się, a oni uradowani znów pobiegli poszperać w pudle.

Nokusachi

 W mieście rozglądaliśmy się za ozdobami świątecznymi. Na stoiskach było ich pełno, a każdy jeden sprzedawca, dopiero po chwili orientował się, że w okolicy znajduje się siedziba zmiennokształtnych magów, tak więc bez przerwy mijaliśmy zdezorientowane wyrazy twarzy przechodniów i wystawiających swoje towary. Zatrzymywaliśmy się przy niektórych stoiskach, aż w końcu coś przykuło uwagę Tifuokiego.
 -Co tam masz, brat? - zapytałem oglądając jego znalezisko.
 -Pomarańczki na choinkę. - odparł. - Czekoladę.
 -Hahah, no to już wiemy, czemu tu stanąłeś. - zaśmiałem się. - Chyba możemy wziąć coś takiego. Fire?
 -Czemu nie? Fajny bajer. - wilczyca przemieniła się i wzięła ozdobę w rękę. Kupiliśmy takich sporo, po czym ruszyliśmy na dalsze poszukiwania. Znaleźliśmy nawet urządzenie napędzane magią, które tworzyło sztuczny śnieg. Tifu bardzo się tym zainteresował, ale fakt, że Oruko że nam załatwić prawdziwy stanął naprzeciw. On jednak tak bardzo się uparł, że w końcu wzięliśmy i to. Ot wady posiadania szalonego brata. Najlepsze jest to, że w sumie jest starszy. O kilka minut, czy nawet sekund, ale jest starszy.
 -Gomen, uwaga, jedziemy z koniem! - usłyszeliśmy z dala. Spojrzeliśmy wgłąb targów, a spomiędzy klientów wyłonił się znany nam kasztanowy koń ciągnący niemałe sanie, a na saniach pudło.
 -Fire! - zawołała Misaran, która szła obok Kiwiego. - O, Tifuoki, Nokusachi, siema!
 -Cześć. - przywitałem się.
 -Co tam macie? - zapytał brat.
 -Stół do gildii!

Tifuoki

Wyjaśnili nam parę rzeczy i razem wróciliśmy do gildii, przy okazji zdobywając jeszcze kilka ładnych świecidełek. Osobiście byłem dumny z mojej własnej, śniegowej zdobyczy. Omówiliśmy mnóstwo tematów, nim dotarliśmy do drzewa, gdzie Terra otworzyła przejście, przez które musieliśmy już własnoręcznie przenieść stół w pudle. Trochę nam to zajęło, ale wreszcie wnieśliśmy go do głównej sali. Zaraz za nami wszedł Donat z Kiwim, którego w międzyczasie odpiął z sań, jednak zaraz dzieci zgarnęły go do ubierania choinki. Poszli więc do sań po nowe ozdoby i już po chwili wrócili, co prawda zmarznięci, ale bardzo podobało im się to, co kupiliśmy. Zaprezentowałem im też mój ulubiony przedmiot, a nim były szczególnie zachwycone. My za to w międzyczasie rozłożyliśmy stół i założyliśmy obrus. Szczeniaki oderwały się na chwilę od drzewka i pomogły nam rozstawić talerze i stroiki. Kiedy tylko skończyły, wzięły się za samo ubieranie.

Tachitsuku

Tifuś kupił nam mnóstwo nowych bombek! Kupił nawet lampki, które zapalić miała Fire. Chcieliśmy ubrać choinkę. Tercia powiedziała, żebyśmy najpierw zawiesili lampki, tak więc Sen zmieniłą się w nietoperza i złapała połączone światła i poleciała na szczyt, żeby je powiesić. Sant złapał drugi koniec sznura i stał na dole, kiedy ona okrążała choinkę coraz mniejszymi kołami zaczepiając go o gałęzie. Kiedy skończyła zleciała na dół i wzięła bombę i znów pofrunęła na szczyt, aby ją powiesić. Kawałek niżej, tam gdzie sięgał, wieszał Felix, a jeszcze niżej Donat z Santem, a ja ubierałem najniższe gałęzie. Szybko zawiesiliśmy bombki. Następnie wzięliśmy się za łańcuchy. Donat wyciągnął jakiś posklejany z papieru sznur i śmiał się mówiąc, że pamięta, jak robiliśmy go wzeszłym roku. Nie wiedziałam, o co mu chodzi, bo ja nic takiego nie pamiętałem. Sen znów złapała jeden koniec, a Sant drugi i zawiesili łańcuch na choinkę. Wzięliśmy jeszcze jeden, kupiony i powiesiliśmy, a na koniec Sen przymocowała na szczyt brokatową, śliczną i dużą gwiazdkę.

Sen

 Patrzyliśmy tak chwilę na nasze piękne dzieło, aż wszystkich nas wybił z zamyślenia huk na zewnątrz. Wybiegliśmy natychmiast dygocząc z zimna. Szybko jednak ociepliło nas to, co zobaczyliśmy. Nasze sanie były zasypana ślicznie zapakowanymi prezentami!
 -Widziałem się z Mikołajem, powiedział, że nie miał jak wejść, bo nie mamy komina, tak więc paczki zostawił tu. - powiedział Ris-Tai stojący obok sań. Machnął ogonem i czekał na naszą reakcję. Ku jego zdziwieniu wszyscy rzuciliśmy się na niego dziękując. - No już, poszli, złaźcie! - krzyczał zdenerwowany, ale my nie mieliśmy zamiaru. W końcu zlitowaliśmy się nad tygrysem i zleźliśmy z niego. Na szczęście uszliśmy z życiem i zaczęliśmy wnosić prezenty po gildii i ustawiać pod choinką. Skończyliśmy po prawie godzinie! W zamian za to mieliśmy po kilka dużych, ozdobionych prezentów.

Chase

Wreszcie skończyłem gotować! Zostało mi jeszcze odgrzanie tego, co było zrobione pierwsze. Pod koniec Misaran mi trochę pomagała, tak więc poszło jeszcze szybciej. Usiadłem na chwilę, żeby złapać oddech.
 -Wow, usiadłeś! Co ci się stało! - zażartowała wilczyca. - Idziemy zobaczyć jak wyglądają stoły? No i choinka. - zaproponowała. Wyszliśmy więc na chwilę z kuchni, a ja omal nie zemdlałem.
 -Tyle zdążyliście zrobić?! - krzyknąłem zadziwiony. Dzieci dekorowały łańcuchami co się dało, zawiesiły nawet jeden nad drzwiami do kuchni! Omal się na tym nie powiesiłem. Zmieniłem formę na wilczą i przeszedłem się po sali. W sumie był tylko dziadek, który powiedział nam, że wszyscy poszli się przebrać. Zadecydowałem, że my też powinniśmy. Na szczęście oboje mieliśmy przejścia bezpośrednio do pokoi; ja z kuchni, a wadera z labo, tak więc krótko nas nie było. Wróciłem w niebieskiej koszuli, białym krawacie i czarnych spodniach. Od razu wziąłem się za obiad, odgrzewanie zajęło chwilę. Kiedy tylko Misaran wróciła, w fioletowej spódnicy i białej bluzce, wzięła się za rozstawianie tego, co jej podawałem. Co chwila ktoś wchodził, a z każdym z nich Harane musiała się przywitać. Roznoszenie zajęło nam pół godziny, w końcu stół był przynajmniej duży. Wyszedłem wreszcie z kuchni zmęczony, wszyscy przywitali się ze mną i rozmawialiśmy jeszcze trochę, puki młodzi nie ogłosili pierwszej gwiazdy.


~***~
Wystarczająco długo męczyłam tę notkę x.x"
Wolność!
Skończyłam.
Aha, używałam też postaci, którymi kierujecie wy, bo nie mogłabym poprosić was o to, to po pierwsze, a po drugie każdy przecież musiał wystąpić!
Mam fajny pomysł.
Walniemy sb konkurs?
Co prawda nie jest nas dużo, ale czwórka w zupełności wystarczy ^ ^
Bez nagród, bo co by to mogło być... Chyba że macie jakiś pomysł.

No więc chciałabym, żebyście wybrali sb postać albo najlepiej kilka i pokazali ich, albo na rysunku albo po prostu opisali jak wyglądała w wigilię.
Powiedzmy, że czas mamy do 10 stycznia, a do 14 będziemy głosować. Każdy będzie miał 10 punktów do rozdania postaciom, które będą wrzucane do odpowiedniej zakładki. Możecie pisać swoje rozdane punkty w komentarzu do zakładki, gdzie będą prace, a ja po przeczytaniu i zapisaniu punktów, które zostały rozdane w komentarzu, będę takowy komentarz usuwać, żeby wyniki były "utajnione" ^ ^
Co wy na to?
Mi się podoba, mam tylko nadzieję, że weźmiecie udział, bo jesteśmy tylko 4 (na razie), więc choćby jedna osoba mniej... wręcz uniemożliwia zrobienie czegokolwiek.
Tak więc, czekam na prace bądź opinie <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz