poniedziałek, 25 czerwca 2018

Ogień I lód - 2

 Po co dołączyłeś do gildii? Bo tak jest łatwiej. A ty? Nie uchce się wiecznie tułać po świecie z dzieckiem. Dlaczego jesteś taki oschły? Tak mam. Dlaczego chcesz cokolwiek o mnie wiedzieć? Ciekawisz mnie. To prawda że trenujesz z Chasem? Tak. Co jest we mnie takiego ciekawego?
 Na to pytanie wilczyca westchnęła.
 - To jest bardzo dobre pytanie - wyszczerzyła kły. - Ale dowiem się. Prędzej czy później. Wracajmy do gildii.
 - Przerwałaś mi polowanie. Nie wrócę bez jedzenia.
 - To pójdziemy razem. - basior rzucił jej ostre spojrzenie. Chyba na innych działały, biorąc pod uwagę jak często ich używał, jednak wilczyca była widać odporna. W podskokach potruchtała w las. Basior ruszył za nią, w zasadzie wbrew własnej woli.

 Do gildii weszły dwa wyczerpane wilki. Basior zaniósł królika do kuchni i zamroził go.
 - Mamo! Gdzie byłaś?! - wykrzyczal brązowy kociak.
 - Na treningu - mruknela uśmiechnięta acz wyczerpana. - Ja idę spać, młody. Zaraz umrę. - odwróciła się I znowu pomaszerowała w stronę wyjścia. Kociak już się nie odezwał, odprowadził ją tylko wzrokiem.
Wadera padła wyczerpana na łóżko. Kiedy tylko zebrała na tyle siły żeby się przebrać i położyć pod kołdrą, zaczęła swoje rozmyślania. Oruko był jedyną osobą z którą spędziła czas na czymś co nie było rozmową o pogodzie. Nie miała zamiaru tego zaprzepaścić. Była pewna że będzie go dręczyć puki będzie w jej zasięgu. Z tą myślą zasnęła.

Następnego dnia znów wyśledziła wilka w lesie. Chyba polował. Tym razem nie był zaskoczony jej przybyciem, raczej rozdrażniony.
 - Czego znowu chcesz?
 - Tego samego! - rzuciła się na basiora I przyszpiliła go do ziemi. Co dzisiaj robimy? - ten tylko wpatrywał się w nią znużonym wzrokiem.
 - Rozchodzimy się w swoje strony. - wygramolił się spod wadery.
 - No weź! - zaśmiała się. - Nie było fajnie wczoraj?
 - Nie. - mruknął stąpając ciężko.
 - Ale ty zamknięty... Dlaczego?
 - Nie przypominam sobie żebym miał odpowiadać na pytanie jeśli nie jestem przegranym. - nie zdążył nawet dokończyć ostatniego słowa kiedy wielkie cielsko przygniotło go ziemi.
 - Ja też nie. Ale teraz to chyba nie problem. - jej wielkie zębiska lśniły w porannym słońcu centymetry on pyska samca.
 - Bo tak mam.
 - To nie jest odpowiedź.
 - A jednak ostatnio ją zaakceptowałaś. - wygramolił się spod cielska wadery.
 - Hm... Dobrze.
Nie minęło kilka minut, a samiec znów leżał na ziemi.
 - Ponawiam pytanie.
 - Mam odpowiedzieć to samo?
 - To nie odpowiedź.
 - Od dziecka taki byłem
 - Doprawdy?
Kolejne kilka minut, a Oruko znowu na ziemi.
 - To może teraz powiesz coś ciekawszego?
 - Odwal się! - syknął.
 - Nie. - wyszczerzyła się
 - Nie wytłumaczę Ci tego. To tak jakbyś miała mi wytłumaczyć czemu jesteś taka uparta! Po prostu tak jest wygodniej.
 - Hm... Niech będzie.
 Gra trwała w najlepsze jeszcze przez niemal dwie godziny. Wreszcie oba wilki wycieńczone padły na ziemię. Leżały tak w ciszy patrząc w chmury.
 - To może teraz bez walki? - basior spojrzał na samicę pytająco. - Na prawdę nie lubisz towarzystwa?
 Wilk nie odezwał się.
 - Każdy potrzebuje chociaż chwili rozmowy, trochę troski. Nie uwierzę jeśli powiesz mi że ciebie to nie dotyczy. - basior wciąż milczał. Wadera wzięła z niego przykład I lezeli w ciszy przez kilka minut.
 - Ostatnia runda I wracamy. - samiec podniósł się z ziemi i patrzył wyczekująco na wilczycę. Ta natomiast nie mogła uwierzyć własnym uszom. Czy on na prawdę z własnej woli chciał to ciągnąć?
 - Niesamowite... Czy to na prawdę ty? - wilczyca podniosła się powolnie. Ten tylko prychnął. - Coś go tknęło!
 Oruko w końcu nie wytrzymał. Rzucił jej ostatnie spojrzenie i pobiegł w las. Biała zgrabnie zebrała się z ziemi i potruchtała zanim. Kiedy tylko zrównała tempo, oparła się o jego bok i złapała w zęby jego ucho w niemal szczenięcej zabawie. Samiec szybko wyrwał się i usiłował dosięgnąć jej szczęki, jednak wilczyca była za wysoka. Zaśmiała się i schyliła łeb, na co samiec zmarszczył brwi i pchnął ją w bok. Wadera odpowiedziała z podwójną siłą, na co samiec powtórzył uderzenie i wybiegł w przód.
 Ganiali się tak do samego wodospadu, dopuki Oruko nie przeskoczył po kamieniach na drugi brzeg. Wilczyca nie znała tej części lasu, więc nie była w stanie go wyprzedzić. Nie dała jednak za wygraną - w ramach rewanżu postanowiła spektakularnie pokonać rzekę w dwóch, długich susach. Kiedy już dotarła do brzegu, sprężyła mięśnie, schyliła się do samej ziemi i wyceniła odległość. Wystrzeliła na kamień na środku rzeki jednym długim skokiem. Już miała schylić się do kolejnego susa, kiedy śliski kamień zdradził jej niestabilną pozycję. Nie zdążyła mrugnąć, nim lunęła do zimnej, wartkiej wody. Wśród plusku zdołała usłyszeć głośny, niski śmiech basiora. Zebrała się jak najszybciej i przyjrzała się samcowi.
 - Wielkość to nie wszystko, co? - mruknął zadowolony z siebie.
 - Heh. No dobra. Wygrałeś. Pytanie?
 Basior wyglądał na mocno zdziwionego. Widać biegu nie traktował jako rywalizacji, jednak szybko zmienił wyraz pyska na swój zwykły, niewzruszony.
 - Wyglądasz jakbyś wróciła z zaświatów. Z twoimi ranami nie powinnaś nawet żyć. Protezy nie znajdziesz za pierwszym lepszym rogiem.
 - To nie pytanie. - wyszczerzyła zęby. Basior milczał chwilę.
 - Nie ważne. - podniósł się i ruszył w kierunku gildii. Wilczyca otrzepała się z wody i ruszyła za nim.

Następnego dnia wilczyca od rana szukała samca, jednak nigdzie go nie było. Przeszukałem już gildię, las, rzekę, wodospad. Ani śladu. Jego zapach rozchodził się wszędzie, to nowszy, to starszy. Można było się pomylić. Szła jego tropem jednak nic to nie dawało. Błąkała się po lesie bez sensu.
 Nagle poczuła silny, znajomy zapach. Coś w niej tknęło. Znalazła go? Poszła tropem basiora na środek niewielkiej polanki, gdzie na środku widać było niewielkie wzniesienie. Wilczyca zbliżyła się pewnym krokiem. Szybko dojrzała szczelinę na jej boku. Wsadziła nos do środka i wciągnęła powietrze. Musiał tam być. Już ostrożniej, wtargnęła do środka. Ciemności nory zaślepiły białą, dopuki jej oczy nie przywykły. Wreszcie zauważyła niewielki kłębek sierści połyskujący chłodno w słabym świetle.
 - Znalazłam cię.
 - Niepotrzebnie. Odejdź. - głos basiora brzmiał jeszcze bardziej oschle niż zwykle. Był cichy i niechętny. Mimo to, wadera postanowiła spróbować.
 - Znowu...? - westchnęła z delikatnym uuśmiechem i zrobiła krok w stronę samca.

Ogień i lód

 - Siema.
 W gildii zebrała się już większość członków.
 - Cześć. - odparł mężczyzna przy barze białej wilczycy.
 - Tutaj chyba nigdy nic się nie zmienia. - rzuciła wilczyca rozglądając się po pomieszczeniu.
 - Czy ja wiem. W ciągu ostatnich dwóch lat były tylko zmiany. - mężczyzna oparł się o blat z lekkim usmiechem.
 - Gdzie jest Tachi? - rozmowę przerwał brązowy, młody kocurek.
 - U dziadka. - zanim rzekomy barman zdążył coś dodać, kot zeskoczył z blatu I pomknął wgłąb pomieszczenia, odprowadzony wzrokiem wilczycy.
 - No cóż Kanora, widać nie jesteśmy tu wystarczająco długo. - wilczyca ukazała kły w uśmiechu - chociaż... - jej wzrok utkiwł w niskim, niebieskowłosym mężczyźnie w kimonie, siedzący przy stole nieopodal. - Jego nie znam. Kto to.
 - W sumie mnie to nie dziwi - rzucił Kanora obojętnym głosem prostując się - To Oruko. Chyba tylko imię udało mi się od niego wyciągnąć. Nie pogadasz z nim, on w ogóle nic nie mówi. Już RisTai jest bardziej rozmowny. Przychodzi tylko ze zwierzyną albo przegląda ogłoszenia. Czasem się czegoś napije. Wydaje mi się że Chase ćwiczy z nim walkę kataną.
 - Heh. Czy nie pogadam, zobaczymy. - wilczyca znów wyszczerzyła kły i pewnym krokiem udała się w kierunku nieznajomego.
 - Fire! - usłyszała tylko za sobą. Nie zwróciła jednak na to uwagi. Na długich łapach szybko dotarła do owego stolika.
 - Cześć. Oruko, tak? Jestem Fire. - przywitała się możliwie grzecznie. Chłopak właściwie nawet nie spojrzał na nią. - Jestem w gildii od kilku tygodni. Nie widziałam cię do tej pory. Jesteś nowy? - ciągnęła. Wreszcie napotkała jego lodowaty, odpychający wzrok. Oczywiście, znów zignorowała. - W sumie raczej nie przyszedłeś po mnie. Wiedziałabym o tym. W takim razie chyba jesteś tutaj weteranem, skoro tak obojętnie przechodzisz wokół innych. - nie zdawała się być zdenerwowana. Była wyjątkowo cierpliwa, znów szczerząc zęby. Na chwilę zapadła cisza. Od mężczyzny zdawała się bić zimna, ostra aura. - Czyżbyś władał magią lodu? Nikt normalny nie mrozi powietrza wokół siebie. Oj będzie Ci ze mną ciężko, ja mam żywioł ognia. Nie zamierzam stąd odejść dopóki się nie odezwiesz. - wilczyca posadzila wreszcie zad na zimnej podłodze i z cierpliwością spełniała swoją obietnicę.
 Minęło niemal godzina, jednak biała nie dawała za wygraną. W końcu Oruko miał dość, podniósł się i wyszedł, na co ta tylko wyszczerzyła kły i potruchtała za nim. Na zewnątrz nie mogła znaleźć samca, zaczęła więc węszyć. Nie trudno było go zlokalizować. Jego tropowi towarzyszyła chłodna aura. Szybko dojrzała niebiesko-białą sierść pomiędzy ciemnymi pniami. Przyspieszyła tempo i zaraz znalazła się obok jego kruchej sylwetki.
 - Pasuje Ci ten wygląd. - rzuciła. - To katana? Jak ty ją wyjmujesz... - wilczyca dokładnie oglądała jego broń. - W tej formie też nią walczysz? Już pomijając kwestie wyciągania jej, trzymasz ją w pysku? - basior wciąż nie odezwał się słowem. Nagle wadera wpadła na pomysł. - Aleś ty uparty. - warknęła i po odprowadzeniu wzrokiem samca, odwróciła się w drugą stronę i udała się w stronę gildii. Po chwili jednak zatrzymała się, kiedy ten był wystarczająco daleko. Znów ruszyła w jego kierunku. Szła pod wiatr, więc nie mógł jej wyczuć.
 Drogą była dość długa, a ona wciąż nie wiedziała gdzie idą. Starała się jednak ukryć swoją obecność. W końcu dało się słyszeć wodę gdzieś nieopodal. Wciąż jednak nie wiedziała co to znaczy.
 Po krótkim marszu szybko zorientowała się że idą do wodospadu. Nie widziała go tu jeszcze. Było to jednak dość daleko. Przycupnęła przy osłaniającym ją krzewie I czekała co będzie dalej. Ku jej zaskoczeniu, basior przemienił się w człowieka, zdjął katanę i zdjął rękawy kimona tak, że jego górna część odsłoniła klatkę piersiową i opadła na pas związany na biodrach. Samiec wszedł powolnie do wody i usiadł tuż przed wodospadem na kamieniu z kataną w ręku tak, że woda z hukiem opadała na jego plecy. Zdawało się że tak niewielki mężczyzna rozpadnie się pod takim naciskiem wody. "Ześwirował..." zaśmiała się pod nosem, jednak wciąż nie wychodziła z ukrycia. Obserwowała go, jednak nic się nie działo. W końcu postanowiła wyjść z ukrycia.
 - Fajne miejsce sobie znalazłeś. - w końcu na twarzy Oruko zdawały się widnieć jakieś emocje. Był ewidentnie zaskoczony jej nagłym pojawieniem się, jednak szybko wrócił do kamiennej twarzy.
 - Czego chcesz. - głos miał równie chłodny co wzrok.
 - Ja tylko chciałam się przywitać, wystarczyłoby żebyś mi odpowiedział i dawno zostawiłabym cię w spokoju, ale teraz muszę się trochę odegrać. - znów wyszczerzyła kły i zbliżyła się do zbiornika.
 - Już się przywitałaś, wystarczy. - mężczyzna zdawał się być niewzruszony czymkolwiek. Zamknął oczy i wciąż siedział.
 - Nie do końca mnie słuchasz. Mówiłam już, za późno. - wilczycy coraz bardziej podobała się rozmowa. Oruko nie odezwał się słowem. Znów zapadła cisza.
 Po kolejnej godzinie, basior chyba uznał że wystarczy. Podniósł się, wyszedł z wody, po czym zamroził wodę na swoim kimonie żeby lód opadł na ziemie pod wpływem jego magii. Kimono było już suche.
 - Niezłe  - rzuciła wilczyca również zbierając się z ziemi. Ten odpowiedział jej tylko zimnym spojrzeniem i przemienił się w wilka, po czym truchtem pognał głębiej w las.
 - Słyszałam że trenujesz z Chasem - wilczyca nie odstępowała go na krok. - Może chcesz potrenowac że mną! - I bez żadnego ostrzeżenia rzuciła się na kruche go basiora. Nie dorównywał jej wzrostem ani siłą, ale z całą pewnością zwinnością. Szybko wyskoczył w przód prześlizgając się pod nią, łapą wyrzucił wręcz katanę z pochwy, która rękojeścią odbiła się od poszycia. Zanim jednak do reszty opadła, basior zwinne złapał ją w pysk I wymierzył w wilczycę. Działo się to tak szybko że wilczyca ledwo zdążyła zareagować, omal nie nabiła się pyskiem na ostrze.
 - Teraz już wiesz. - rzucił ostro.
 - I bardzo mnie to cieszy - zaskoczenie zastąpił jej zwykły, nonszalancki uśmiech. - To jak?
 - Z chęcią cię zaszlachtuję. - odparł krótko i zamachnął się kataną, która na szczęście wilczycy ominęła jej nos o parę centymetrów. Zanim zdążyła się pozbierać, nadciągnął kolejny cios, którego również cudem ucikneła. To dało jej do zrozumienia, że basior chyba mówił poważnie. Postanowiła podejść do prawy równie poważnie i zamiast robić uskok w tył, schyliła się, niemal dotykając szczęką ziemi, po czym wyskoczyła w górę wybijając że sobą basiora. Wilk wylądował dwa metry dalej na plecach. Bardzo szybko stanął na nogi, ale katana była za nim. Nie miał się czym bronić, poza kłami i pazurami, których zapewne rzadko używał. To była jej szansa. Wilczyca nie zatrzymała się ani na chwilę. Jednym susem znalazła się tuż przed basiorem, który nie zdążył zareagować. Znów oberwał, tym razem twardym łbem w szczękę i opadł na ziemię. Wilczyca szybko przygniotła go do ziemi, jednak nie była to mądra decyzja. Omal nie przecięła się kataną, znów trzymaną przez basiora w pysku, tuż pod jej krtanią. Na kilka sekund zapadła cisza.
 - Heh. Nieźle. - odezwała się w końcu. - Od teraz, gramy na nowych zasadach. Pokonany odpowiada na jedno pytanie zwycięzcy. - basior przemilczał propozycję. W odpowiedzi wilczyca zdecydowała się na wyjątkowo niebezpieczny krok. Złapała ostrze w zęby i wyrwała basiorowi z pyska.   - To jak? - uśmiechnęła się szyderczo.
 - Oddaj katanę. - odpowiedział szorstko. Czyżby trafiła w słaby punkt? Zeszła z basiora powoli i podeszła do ostrza. Ten zebrał się z ziemi i czekał cierpliwie. Wilczyca jednak nie miała zamiaru dawać za wygraną. Złapała rękojeść w żeby i w podskokach pognała w las.
 - EJ! - usłyszała wrzask za sobą. Gonili się teraz po lesie, a Fire miała z tego nie lada zabawę, podczas gdy w lodowatym ciele Oruko wrzała krew. W końcu wilczyca jednym długim susem znalazła się na grubej gałęzi starego drzewa, gdzie basior nie był w stanie sięgnąć. Warczałam tylko z ziemi a wadera uśmiechała się zwycięsko. - To jak?
 Po chwili milczenia w końcu się odezwał.
 - Dobra. Tylko oddaj. - warknął, a na jego życzenie, katana wylądowała tuż obok. Zanim jednak zdążył ją podnieść, wilczyca wylądowala za nim. W ostatniej chwili zdołał obronić się ostrzem, na co wilczyca odskoczyła. Odbiega kawałek, basior stał nieruchomo. Lustrowała go wzrokiem przez kilka sekund i ruszyła do ataku, początkowo celując w jego prawą stronę, w ostatniej chwili jednak gwałtownie skręciła  odbiła się od ziemi i odepchnęła samca na ziemię. Gdyby opózniła się o ułamek sekundy, jej bok byłby przecięty w pół. Kiedy wilczyca odzyskała równowagę, była gotowa do kolejnego ataku. Basior też był już gotowy. Rzucili się na siebie. Wilczyca znów usiłowała zaatakować stronę po której nie było ostrza, jednak ten był już na to gotowy. Tyłem ciała odskoczył w prawo i przyłożył ostrze to karku wilczycy. Przyciągnął go na tyle mocno, że wilczyca poczuła delikatne poruszenie krwi tuż pod futrem.
 - No dobra. Załóżmy że wygrałeś. Co chcesz wiedzieć?
 - Dlaczego się mnie uczepiłaś.
 - Bo jestem uparta I mam kaprysy. - zaśmiała się, jednak mówiła poważnie. Nagle kucnęła I wyrwała się z niebezpiecznego ucisku na karku i wystrzeliła do przodu. Odbiła się od drzewa, czego basior widocznie nie przewidział, bo szybko dał się zbić z nóg. Wilczyca przyciągnęła go do ziemi i zębami przyciągnęła jego własne ostrze do jego klatki i brzucha.
 - Hm. - chrząknął tylko niezadowolony.
 - Moja kolej. Dlaczego nie odezwałeś się od razu?
 - Bo nie gustuję w kontaktach z innymi. - mruknął. Wilczyca zeszła z niego i oddaliła się powoli. Siadła przed nim I czekała na jego kolejny ruch. Samiec wymierzył mieczem cios w łapy, na co wadera w ostatniej chwili podskoczyła, unikając ostrza. Opadła na łapy i ruszyła z zębami na basiora, na co ten wrócił ostrzem I tępą stroną uderzył ją w pysk. Wilczyca pod wpływem uderzenia odrzuciła się w lewo, oblizując wargi. Oruko natomiast nie chciał czekać i szybko od góry wymierzył kolejny cios, jednak chybił. Zęby białej znów trzymały jego broń i ciągnęły ją w dół. Niespodziewanie, basior puścił katanę, przez co Fire, omal nie upadła na ziemie. Kiedy jej łapy zdołały ją unieść, samiec już wbijał w jej kark kły i przyciskał ją do ziemi.
 - Heh. Idziemy łeb w łeb.
 - Dlaczego w ogóle do mnie podeszłaś.
 - Chciałam cię poznać, jak każdego innego członka gildii. Tego wymaga kultura. - zaśmiała się. Basior zmarszczył brwi. Puścił waderę i odsunął się kawałek.
 - Odpocznijmy chwilę. - rzuciła wilczyca usiadłszy.