piątek, 28 listopada 2014

Mała, okryta śnieżnobiałym futrem, istota

 Promienie porannego światła desperacko przedzierały się przez gęste korony drzew budząc maleńkie krople rosy spływające leniwie po źdźbłach trawy, gdzieniegdzie podeptanej przez leśne zwierzęta. Jeszcze rosnące liście kurczowo trzymały się gałęzi, a krzewy od czasu do czasy dawały o sobie znać cichym szelestem. Gałązki leżące na leśnym poszyciu pękały raz po raz pod ciężarem wilczego ciała. Twarde opuszki naciskały na wilgotną ziemię która zaś nierzadko mocowała się łapy psowatego. Powolny chód, dopełniony nisko pochylonym łbem oddawał majestat stworzenia. Było ono jednak niespokojne, zresztą jak wszyscy obecni na niedalekich terenach. W lesie panowała idealna, niezłamana cisza, jednak tylko przez krótką chwilę. Coś zaszeleściło między drzewami, z impetem wbiło się w ziemię, a następnie zerwało się do biegu. Czarno-złote futro zamigotało między pniami i co rusz dawało o sobie znak a to łamiąc gałęzie, a to szeleszcząc w krzakach. Basior przystanął i rozejrzał się niecierpliwie dysząc.
 Ozdobiony piórami i złotymi zawieszkami zdawał się być niemal bez skazy, potężne ciało przykryte dwuwarstwową sierścią przepełnione było siłą. Jedna tylko, niewielka szrama na pysku budziła respekt w stadzie. Agroth - nawet imię potężnego wilka było znane w promieniu kilkuset kilometrów. 
 Teraz jednak sprawiał wrażenie całkowicie bezradnego, desperacko rozglądając się wokół, ze strachem w oczach.
 -Alfo! - dało się słyszeć od frontu. Basior drgnął niezauważalnie i wyprostował się przyjmując dumną postawę.
 Spomiędzy drzew przydreptał niewielki, chudy basior, mający zaledwie kilka lat, około dwóch.
 -Isaac? - mruknął przywódca. Wilk odruchowo wręcz skłonił się lekko i zbliżył się.
 -Jest lider gotowy? - zapytał troskliwie.
 Agroth patrzył na niego wystraszony, aż wreszcie wypuścił z głośnym westchnieniem powietrze, które tak kurczowo zalegało w jego płucach. Przymknął na moment oczy chcąc uspokoić serce, które do tej pory biło tak silnie, że było to widać na jego futrze.
 -No dobrze, chodź. - zadecydował wreszcie i dumnym krokiem wyminął swojego posłańca, który natychmiast podążył za nim.
 Marsz nie trwał długo, jednak alfa stada z każdym krokiem robił się coraz bardziej nerwowy. Serce jednak stało się nie do opanowania, kiedy tylko do jego czułych uszu dotarło ciche pisknięcie, a wraz z nim kolejne i kolejne. Nerwowo przełknął ślinę, a wzrok skierował ku wpatrującemu się w niego uśmiechniętemu Isaacowi. Raz jeszcze odetchnął i schylony wszedł do nory widniejącej tuż przed nim. Tam piski było o wiele lepiej słyszalne, a co najlepsze, teraz wreszcie mógł zobaczyć, co tak na prawdę wydaje te ciche dźwięki. Serce Agrotha wręcz stanęło, kiedy przed jego oczyma leżała trójka maleńkich jak jego łapa szczeniąt. Z otwartym pyskiem i szeroko otwartymi powiekami wpatrywał się w te najmniejsze, jak dla niego, stworzenia na ziemi. Wtulone one były w śnieżnobiałe futro, przykrywające błękitnooką waderę. Wpatrywała się ona w dumnego ojca rozbawiona i uśmiechnięta.
Basiorowi długo jednak zajęło zdecydowanie się na krok w stronę swoich dzieci, a kiedy tylko jego łapa stanęła kilka centymetrów dalej, z gardła jednego ze szczeniąt dało się słyszeć pisk. Cofnął więc łapę, ale zaraz postawił ją na powrót, po czym zbliżył się do białej. Trącił ją nosem i zaraz położył się tuż za nią wpatrując się w małe jak w obrazek. Leżeli tak niespełna minutę.
 -Isaac, możesz wejść. - zawołał wystarczająco cicho, aby nie obudzić śpiących kuleczek. Światło padające przez wejście przysłonił wchodzący do nory szczupły młodzik wpatrując się w małe.
 -Śliczne... - mruknął tylko. Wilczyca w odpowiedzi zachichotała cicho. Basior ukłonił się parze alfa a następnie sam trącił swoją opiekunkę nosem, a jako że biała traktowała go jak syna, mógł on sobie pozwolić na takie gesty. Położył się on przed rodzicami i szturchał lekko raz po raz maleńkie wilki łapą.
 Całe stado, dowiedziawszy się o nowinie, zawyło radośnie. Szczenięta jeszcze jednak nie były w stanie usłyszeć wilczego śpiewu, za to przepełniony dumą ojciec już pokochał je bardziej niż cokolwiek na ziemi.